Premier Morawiecki w "La Stampa": Polacy i Włosi mają dość dyktatu europejskiej biurokracji

2022-12-22, 07:10

Premier Morawiecki w "La Stampa": Polacy i Włosi mają dość dyktatu europejskiej biurokracji
Premier Mateusz Morawiecki podkreślił w rozmowie z "La Stampa" że nie wierzy w unijne superpaństwo. Foto: PAP/Andrzej Lange

Włądze Polski i Włoch chcą odnowy Unii Europejskiej "poprzez powrót do jej ideowych korzeni" - przekonywał w rozmowie z "La Stampa" premier Mateusz Morawiecki. - Europa ojczyzn zamiast europejskiego superpaństwa - zapewne obydwoje podpisalibyśmy się pod takim postulatem. Polacy i Włosi mają dość dyktatu europejskiej biurokracji i chcą prawdziwej demokracji - argumentował szef polskiego rządu.

- Nie wierzę w superpaństwo złożone z 27 państw - powiedział szef polskiego rządu dodając, że razem z premier Włoch Giorgią Meloni chce odnowy Unii Europejskiej poprzez powrót do jej korzeni.

W ocenie szefa rządu, zagrożeniem dla Europy jest m.in. neoimperialna polityka prezydenta Rosji Władimira Putina. Podkreślił, że jedyną drogą do zakończenia trwającej wojny na Ukrainie jest pokonanie Rosji.

»ROSYJSKA AGRESJA NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny w PolskieRadio24.pl«

Mateusz Morawiecki wyraził ubolewanie, że reakcje niektórych krajów UE, zwłaszcza tych, które mają środki i zasoby, żeby efektywnie pomóc Ukrainie, wydają się zbyt zachowawcze. - Nic dziwnego, że w państwach narażonych na rosyjską agresję w niedalekiej przyszłości zaczęto zadawać niepokojące pytanie: co zrobią państwa zachodnie, gdy rosyjski bandyta zaatakuje nas? - podkreślił.

Polski premier odnotował, że w Europie powstała wspólnota państw świadomych zagrożenia, także z racji swych doświadczeń. - Dlatego wszyscy myślimy dziś o zbrojeniach, o zabezpieczeniu się przed zagrożeniem, które płynie ze wschodu - dodał.

Cena za błędy Niemiec

Odnosząc się do polityki i pozycji Niemiec oraz Francji w UE Mateusz Morawiecki stwierdził, że "mamy do wyboru albo autentyczną solidarność równych państw, albo model jednolitego superpaństwa, w którym ostatecznie karty będą rozdawane w kilku największych stolicach, z pominięciem pozostałych państw". - Jeżeli Unia stanie się narzędziem realizacji ambicji najsilniejszych graczy, w najlepszym razie będzie to oznaczało marginalizację słabszych krajów, a w najgorszym doprowadzi do rozpadu europejskiego projektu - zaznaczył.

Polski premier wyraził opinię, że "gdyby Niemcy przewodziły dziś Europie w takim duchu jak przed rozpoczęciem ataku na Ukrainę, to o żadnej zdecydowanej postawie wobec Rosji nie mogłoby być mowy". - Płacimy dziś ogromną cenę za błędy zwłaszcza polityki niemieckiej, ale gdyby to Berlin decydował o wszystkim, ta cena byłaby jeszcze wyższa - dodał.

Zdaniem Mateusza Morawieckiego Unia Europejska powstała po to, żeby poszczególne państwa mogły rozwijać się najlepiej, jak potrafią: "jedne szybciej, inne wolniej, ale zawsze z uwzględnieniem ich gospodarczych uwarunkowań".  W jego ocenie różnice ekonomiczne nie są uzasadnieniem dla lekceważenia interesów innych państw członkowskich, a tym bardziej nawet - dodał - "niezależności całej wspólnoty; jak było w przypadku taniego gazu, który miał być błogosławieństwem dla Niemiec, a stał się przekleństwem dla Europy".

Jednomyślność, czy klientelizm

Polski premier nawiązał także do sprawy zasady procesu decyzyjnego w UE. - Albo będziemy mieć zasadę jednomyślności, albo tyranię silnych. In nego  wyjścia nie ma - ocenił. Ostrzegł, że ci, którzy próbują forsować zniesienie zasady jednomyślności "chcą po prostu realizować swoje interesy, co niekoniecznie idzie w parze z realizacją interesów całej UE". Poza tym, wskazał, może się wtedy okazać, że mniejsze państwa utracą swój głos i by dbać o swoje interesy "będą musiały szukać politycznych patronów".

- Jednomyślność bazuje na zasadzie, że głos każdego państwa jest tak samo ważny. Rezygnacja z tej zasady to droga do politycznego klientelizmu - uważa Mateusz Morawiecki.

Ochrona unijnych granic

Pytany o kwestię migracji przypomniał wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej, gdzie "w wyniku prowokacji Rosji i Białorusi na granicę z Polską dostarczono tysiące migrantów, którzy chcieli nielegalnie dostać się na teren UE".  - Ci ludzie nie chcieli zostać w Polsce. Ich celem były państwa zachodniej Europy. I wtedy nikt nie chciał, żebyśmy przyjęli ich w Polsce i przerzucili dalej, do Niemiec. Naszym obowiązkiem było zatrzymać ich na granicy, a tych, którzy się przez nią przedostali odesłać do kraju pochodzenia. Zrobiliśmy to, bo poważnie traktujemy obowiązek ochrony wschodniej granicy UE - oświadczył.

Wyraził przy tym przekonanie, że Włochy dobrze radzą sobie z migrantami odsyłając tych, którzy nielegalnie przekraczają granicę. 

Czytaj także:

PAP, IAR/ mbl


Polecane

Wróć do strony głównej